Sport kiedyś był czysty. Nie było dopingu, łapówek, ustawianych walk, itp. Przynajmniej nie na taką skalę jak dzisiaj.
Zgadzacie się z tym?
Może było tego mniej w czasach, gdy był bardziej amatorski.
Gdy za zwycięstwem idą pieniądze, często duże pieniądze, kończy się romantyzm sportu.
Tak było niestety zawsze. Starożytni nie byli tu lepsi. Tam zwycięzca zawodów mógł się ustawić na resztę życia. Miasto, z którego pochodził było tak dumne z takiego obywatela, że potrafiło mu fundować utrzymanie na resztę życia. Coś jak wcześniejsza emerytura dla złotego medalisty.
Trzeba przy tym pamiętać, że w zawodach starożytnych był tylko jeden zwycięzca.
Nie było podium z trzema miejscami.
Wygrywałeś i byłeś bohaterem z niezłą sumką w kieszeni lub przegranym, często z długami.
Sport zawsze kosztował.
Trener kosztował, czas stracony na treningach był wyrwany z pracy.
Trenowałeś – nie zarabiałeś.
W 267 r n.e. odbywał się w Antinopolis, 138 finał Wielkiej Antinoei.
Antinopolis – to miasto leżące w Egipcie. Nazwane tak na cześć nowego boga czy dokładniej człowieka ubóstwionego, któremu należała się cześć i kult jak innym bogom. Do życia wiecznego powołał tego nowego ubóstwionego cesarz Hadrian w 130 r n.e. Ogłosił go boskim czy świętym jakbyśmy dzisiaj powiedzieli.
Nowy ubóstwiony nosił imię Antinous.
Był Grekiem, który wiódł swoje krótkie życie na dworze cesarza, dzieląc z nim łoże.
Utonął w Nilu a w miejscu tym zrozpaczony cesarski kochanek wzniósł miasto i kazał tu urządzać zawody na cześć tego martwego nastolatka.
Gdy Antinous zginął miał prawdopodobnie mniej niż 19 lat.
Grecka moda na pedofilię poszła w świat rzymski jak widzicie. Tak, moda na pedofilię, bo patrząc na ten zwyczaj starożytnych Greków nie mogę go nazwać inaczej. Zresztą co tu dużo mówić, na Spartan reszta Grecji patrzyła dziwnie, bo ci zbyt doceniali kobiety, a za mało lubili zabawy z chłopcami.
O innych nastolatkach miało być, jednak nie tym ubóstwionym. O tych walczących w finałowej rozgrywce zapasów.
Otóż, tata jednego z nich ustawił walkę z trenerami drugiego. Syn miał wygrać, w zamian trenerzy przeciwnika dostali kasę. Gdyby jednak ich zawodnik nie chciał iść na taki układ i w ferworze walki zapragnął wygrać, pokonał synalka tatusia, to miał wypłacić mu odszkodowanie za przegraną.
Tak, zwycięzca miał płacić karę za to, że wygrał.
Umowa jak umowa, takich niestety świat sportu widział wiele.
Na czym polega wyjątkowość tej?
Spisano ją.
Całkiem serio – spisano umowę o łapówkę!
Nie można chyba było tego lepiej rozegrać. Teraz nikomu nie opłacało się jej zerwać, ani o niej wspomnieć głośno. Wszyscy byli na straconej pozycji, a jednocześnie wszyscy byli bezpieczni.
Nie ma to jak mieć dobry papier.
Umowę odnaleziono sto lat temu.
Artykuł o tej łapówce przeczytacie w Live Science (ang)
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę”.
Brak komentarzy
Komentarze trzymające się tematyki artykułów na Podkopie są publikowane niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Te zawierające wulgaryzmy, hejterskie, spamujące linkami niezwiązanymi z komentowaną treścią, nie są publikowane. Obrażanie innych komentujących, osoby wymienione w artykule lub mnie, autora Podkopu, zaowocuje blokadą konta.