Dzisiaj takie moje, prywatne Beaty opowiadania, o tym co poza Dniem Dziecka dzisiaj świętuję, co mi podnosi ciśnienie i o czym piszę tak, że przestać nie mogę. Nie jest to więc normalny Podkopa wpis, a taka sobie o mnie pisanina.
No ale po kolei:
O nowej serii – o Potopie.
Zapraszam was na mini serie opowieści okołopotopowych.
Historia wielkiej powodzi, jest obecna w przekazach różnych kultur, pochodzących z różnych czasów. Badania archeologiczne potwierdziły, że wodne katastrofy dotykały całe regiony.
Czasem, zmiotły lądy pod wodę na zawsze. „Doggerland – ląd pochłonięty przez ogromne fale„, zniknął pod wodami Morza Północnego.
Takich miejsc, które kiedyś kwitły życiem nad powierzchnią wody a dzisiaj są głęboko pod nią, jest wiele. Postaram się je wam pomału przybliżyć.
Teraz na krótko skupię się na Potopie, wielkiej globalnej powodzi, która zmiotła życie z powierzchni ziemi. Taka katastrofa jest obecna w przekazach wielu kultur.
Obecnie, różnie do tych opowieści podchodzą badacze starożytności. Najczęściej można usłyszeć, że choć opowieść mówi o globalnej katastrofie, to faktycznie dotyczy takiej lokalnej.
No bo wiecie, bo starożytni to nie całkiem wiedzieli co mówią.
Oni byli jednak prymitywni, ograniczeni do swoich małych, lokalnych światków, nie podróżowali, nie znali praw przyrody i takie tam.
Zresztą, obliczenia przeprowadzone przez geologów, mówią właśnie o takich lokalnych tsunami jak to sprzed 8 tys lat temu, na Morzu Północnym, które miało fale wysokie „tylko” na 40 m, o takich lokalnych powodziach w okolicach Morza Czarnego itp, itd.
A wszystko to obliczono w oparciu o matematykę, której nauczyli nas, ci nie wiedzący co mówią starożytni.
Podnosi mi ciśnienie takie lekceważenie kultur i ludów, które istniały setki i tysiące lat temu. Podnosi mi ciśnienie z powodu zadufania współczesnego człowieka, dumnego i wierzącego w wielkość jego technologi, która nie umie odtworzyć nawet betonowej kopuły Panteonu.
Ano tak, bo starożytni Rzymianie znali beton, „wynaleziony” ponownie dopiero w średniowieczu, a kopuła Panteonu, do dzisiaj jest największą, jaką zbudowano z niezbrojonego betonu.
No i najtrwalszą, bo liczy sobie 1800 lat.
Piramidy – to kolejny prztyczek w nos, jaki dostaje nasza technologia od starożytnych.
Łatwiej przecież wyobrazić sobie, że przylecieli kosmici i zbudowali te gigantyczne twory, niż uwierzyć, że zrobili to ludzie „prymitywni” i to tak, że my dzisiaj, z całym swoim sprzętem, technologią, głowimy się i drapiemy po czaszkach, nie wierząc własnym oczom i obliczeniom.
Takich dzieł starożytnych, które są dla nas nie możliwe do wykonania, nie znamy, ani techniki, ani narzędzi jakich użyli, jest wiele.
Są też opowieści, które wolimy traktować z przymrużeniem oka, bo nie możemy sobie wyobrazić, że opowiadają prawdziwe historie. Taka, powiedzmy, wielka bitwa z Mahabharaty, przecież nie mogła mieć miejsca, bo musiały by tam istnieć wielkie rozwinięte cywilizacje!
Ups…
Istniały – Mohendżo-Daro, Harappa, Lothal. Ogromna kultura, z wielkimi miastami – była sobie tam już 4000 lat temu. No tak – w Indiach była wielka cywilizacja, prawie tak stara jak Egipt i Sumer. Zresztą na Indiach też świat się nie kończy, bo ciut dalej są Chiny. To ograniczenie się w chęci poznania dziejów, do basenu Morza Śródziemnego i Mezopotamii, mnie czasem zadziwia. Wiem, niektórzy boją się, że wiedza ta, może być niekompatybilna z Biblią.
Hm…
No dobra, ale skoro jest to wiedza niekompatybilna, to tym bardziej warto się jej przyglądnąć, bo ktoś tu wciska nam kit. Dla mnie, nie ma tu nic niepasującego do siebie, ale to tylko moje zdanie – człowieka, który nie ufa dogmatom, sam wszystko sprawdza.
Powiem wam, że dla mnie Chiny, Indie i reszta świata, to też swego rodzaju archeologia biblijna. W Biblii macie wymienione ludy powstałe po Potopie, a wśród nich i Chińczyków. Swoją drogą, to dopasowywanie ludów z Biblii, do tych znanych nam z historii było kiedyś moim konikiem. To trochę zgadywanka, trochę puzzle (skrawki informacji o niektórych ludach w Biblii), trochę gdybologia stosowana.
O pewnym znanym archeologu.
Opowieść Homera o Troii i wielkich królach jak Agamemnon z Myken, czy Menelaos, była traktowana jak bajka. Do czasu aż pewien narwaniec, pasjonat, idealista, poliglota, oryginał i człowiek, dla którego prawdziwe życie zaczęło się po 40-stce, w jednej osobie o nazwisku Schliemann udowodnił z łopatą w ręce, że to nie bajki. Z Homerem w ręku, zmienił nasze poznanie starożytnej Grecji.
A propos Homera. Wiecie, że pochodził on z jednego z miast Apokalipsy?
Ze Smyrny, miasta, które dzisiaj nazywa się Izmir. Pisałam o nim tu i tu ” Miasta Apokalipsy – Smyrna, prorocywo sie wypełnia”
Mnie zaraził archeologią. Tak ten gość, który wywoził skarby nielegalnie, prowadził wykopaliska nie całkiem prawidłowo. On i wielki William F. Albright.
O książkach.
Książka tego drugiego „Archeologia Palestyny”, to lektura obowiązkowa dla każdego, kto się interesuje tą tematyką.
Druga z książek, która mnie przekonała, że archeologia jest lepsza od kryminałów, to Cerama „Bogowie, groby i uczeni”. Gwarantuję, że was też wciągnie.
Trzecią książką, którą jednak przeczytałam jako pierwszą, miałam wtedy niespełna 12 lat, była Biblia. Chciałam brać łopatkę i szukać Sodomy. Wiem, brzmi śmiesznie, ale naprawdę tak miałam. Biblia jest dla mnie książką o Bogu, o człowieku i o historii.
O kilku rocznicach.
Przełom maja i czerwca w tym roku, to kilka ważnych rocznic dla archeologii 😉
25 lat temu, wszedł na ekrany kin film, który kocham, między innymi za humor.
Fanfary: tadam!
„Indiana Jones i ostatnia krucjata”
30 lat temu „Świątynia Zagłady”, a 33 lata temu „Poszukiwacze zaginionej Arki”.
Indy jest wielki!
Znałam gościa, który – tak przynajmniej twierdził po kilku piwach – poszedł na archeologię po oglądnięciu „Poszukiwaczy zaginionej Arki”, bo chciał być jak Indiana 😉
O czym piszę tak, że przestać nie mogę.
…o pierwszych 5 wiekach chrześcijaństwa i o miastach Apokalipsy. Lubię pisać o historii, archeologii i Bogu.
Dół, że piszę głównie do szuflady, też miał w tym swój udział. Biorąc jednak za przykład H. Schliemanna wierzę, że nigdy nie jest za późno na realizacje marzeń, więc i ja moje pisarskie zrealizuję kiedyś.
Spełnienia marzeń i życia swoimi pasjami i wam życzę.
Beata
Pani Beato,
Pisze Pani bardzo ciekawego bloga, ale proszę o dopracowanie warstwy językowej. Język polski jakim pisany jest Pani blog jest strasznie kanciasty, nieuporządkowany, niezgrany stylistycznie. Strasznie ciężko się to czyta.
Pozdrawiam
arto
A to ciekawe co Pan pisze, bo mnie taki język odpowiada. Może Pan z tych co to uważają, że jeśli o nauce pisze się językiem, który zrozumieją jeszcze trzy osoby, poza ścisłym gronem akademickim, to znaczy, że język ów nie przystoi nauce? A może wolałby Pan takie polskie zawijasy, jak moje poprzednie zdanie? Mnie tam czyta się doskonale…
Ja tam się zgadzam z Albertem. Dzięki Beatko za wpisy 🙂
Pani Beato!!!!
Pani bog jest REWELACYJNY I bezkonkurencyjny!!!!
.
Zgadzam się. Bóg jest rewelacyjny i bezkonkurencyjny.
😉
Pani Beato
„przejezyczenie klawiatury”, mialo byc blog, Pani blog jest rewelacyjny I bezkonkurencyjny.
A Bog jest wielki I wspanialy, archeologia to potwierdza.
Tak podejrzewałam, dlatego na końcu jest puszczone oczko.
No, ale co do Boga to bezkonkurencyjny jest. Rewelacyjny też, także wielki i wspaniały
Pozdrawiam serdecznie.
Jak zobaczyłam zdjęcie Indiany Jones’a, to sobie przypomniałam, że gdy pierwszy raz oglądałam film o zaginionej arce, to nie kojarzyłam, co to jest ta Arka Przymierza, bo byłam wtedy ateistką i film oglądałam, jak opowieść o jakieś skrzyni z bajki. Dopiero lata później dowiedziałam się, że obok Arki Noego, o której słyszałam wcześniej jakieś legendy, jest jeszcze 'inna Arka’ i mówi o niej Biblia.
Oto komentarz do artykułu o Arce Przymierza, na portalu Nowa Atlantyda:
Arka Przymierza została odnaleziona w płn. Jerozolimie, przez Ron’a Wyatt’a, 6 stycznia 1982 roku. Przy okazji , odkrył on miejsce ukrzyżowania Pana Jezusa Chrystusa, które znajdowało się dokładnie nad grotą, w której spoczywała ukryta Arka, najprawdopodobniej w czasach Jeremiasza), płyta sarkofagu, w którym spoczywała Arka Przymierza była pęknięta, a na niej Ron Wyatt znalazł brunatną substancję, która spłynęła z krzyża szczeliną utworzoną w skale, podczas trzęsienia ziemi, gdy krzyżowano Chrystusa. Po zbadaniu w lab. substancja okazała się krwią , o unikalnych właściwościach. Była to krew Zbawiciela, w której można było policzyć chromosomy – (czego nie da się zrobić w krwi pobranej od martwego, np. od mumii), ich liczba wprawiła w zdumienie laborantów.Polecam poszukać szczegółów w necie, są dostępne. Pozostaje tylko retoryczne pytanie, dlaczego o tym nie mówi się wszem i wobec?…źródło
Ron Wyatt odnalazł wiele biblijnych artefaktów, o których można przeczytać na stronie muzeum poświęconemu odkryciom tego archeologa, którego osoba jest degradowana od chwili jego śmierci, a odkrycia zbywane milczeniem przez oficjalne nurty. (.wyattmuseum.com)
Ron Wyatt to archeolog samouk.
Był technikiem anestezjologiem. Bardziej poszukiwacz i wyznawca niż badacz.
Nie mam nic przeciw samoukom, dokonywali wielu odkryć. Problem z tym, polega na niemożności zweryfikowania jego sensacyjnych „odkryć”.
Prowadził swoje wykopaliska po prostu rozgrzebując jakieś miejsce, lub opowiadając o tym co widział na swoich wyprawach.
Nie tak prowadzi się badania, dokumentacje.
No i kolejny problem z Ronem…gdzie są te jego odkrycia?
Wszystko odnalazł, ale niczego nie pokazał 😉
Zwróć uwagę na to, że nie jest traktowany poważnie, także przez archeologów biblijnych, wierzących badaczy, tak Żydów jak i chrześcijan.
Każde jego odkrycie i wyprawa to historia jak z Indiany Jonse’a.
Ten jednak przywoził jak nie arkę, to kamienie z wypraw.
Ron zaś kilka fot nie wnoszących nic nowego i swoje barwne opowieści.
Co do tej „żywej krwi” to może porównać ją z tą z całunu turyńskiego i hostii z Sokółki 😉
Z wypowiedzi Ron’a Wyatt’a wynika, że jemu dane było Arkę Przymierza odnaleźć, a kwestia wydobycia tego i innych artefaktów, leżała już w gestii rządu Izraela i póki na tym szczeblu nie zapadną dalsze decyzje, o ewentualnej ekspozycji Arki Przymierza, to nie będzie możliwości jej zweryfikowania. Co do innych odkryć, to ich weryfikacja nie jest niemożliwa, a zważywszy na charakter tych znalezisk można je oglądać tylko na zdjęciach lub w miejscach odnalezienia. Najwyraźniej R. Wyatt nie miał wiary przenoszącej góry 🙂
Tak się utarło w środowiskach naukowych, że ktoś 'spoza’, jest traktowany z dużym dystansem, a nawet podejrzliwie, lecz przypomnę tutaj słowa, charakteryzujące ten typ podejścia z ewangelii Jana. 7:15
15. I dziwili się Żydzi, i mówili: skąd ta jego uczoność, skoro się nie uczył?
Jesteśmy skłonni, aby postrzegać czyjeś osiągnięcia, lub odkrycia w różnych dziedzinach, przez pryzmat wykształcenia akademickiego
Nie znalazłam informacji, że porównywano krew z Całunu Turyńskiego, z krwią znalezioną przez Ron’a Wyatt’a. Z hostią z Sokółki również.
Edytowano 8 sierpnia, 2014 o 01:1o Podkop
Link do strony Rona był w twoim poprzednim komentarzu. Wystarczy jeden. Kolejne nic nie wnoszą nowego, spamują.
Ciekawe, że nie mówisz o faktach, a jedynie o wierze w słowa jednego człowieka „bo on znalazł”.
Ot tak, gość powiedział i ty to bez mrugnięcia przyjmujesz.
Nie porównywano „krwi” z całunu, kamieni Rona i Sokółki.
To był żart.
Co rusz ktoś znajduje krew Jezusa. Ciekawe czy im się grupa krwi zgadza… (żart)
Ron nie jest traktowany poważnie bo ma tylko opowieści o swoich rzekomych odkryciach, danych tylko jemu je zobaczyć, swoje super teorie i opowieści o złych rządach, złych archeologach.
Jebel el Lawz jako góra Horeb, to nie pomysł Rona. wielu na nią wskazywało ale on sobie jak widzę przypisuje odnalezienie jej.
Ach ten Ron 😉
Gdyby współczesny człowiek miał okazję zastanawiać się, co tak naprawdę można zobaczyć 'na oko’, gdy się wie, na co patrzeć, to zacząłby bardziej rozglądać się wokół siebie i obserwować.
Ron był bardzo skromnym człowiekiem, który większość swego życia i czasu poświęcił, aby dokumentować to, o czym mówi Biblia. Wygląda na to, że Bóg takich właśnie ludzi honoruje, którzy niekoniecznie legitymują się tytułami, ale ich pasją jest podążanie za prawdą Słowa Bożego. To może budzić zazdrość i nieufność tak zwanych 'środowisk’.
Dla kogoś, kto zapoznał się z przekazem ST i wie do czego służyła Arka Przymierza, to że krew Chrystusa, spłynęła bezpośrednio na wieko przebłagalni Arki Przymierza, stanie się jasne, że takie wyczucie miejsca i czasu, oraz wszystkich okoliczności, które doprowadziły najpierw do ukrycia Arki kilka wieków przed ukrzyżowaniem, jak i wyznaczenia miejsca ukrzyżowania Chrystusa kilka wieków potem, były poza możliwościami ludzkimi, czy ułożenia się okoliczności samoistnie. To jest kolejny, doskonale wypełniony akt Bożego Planu, podobny w symbolice do rozerwanej zasłony w świątyni, ( ew. Mat. 27;50-51)
Edytowany przez Podkop
8 sierpnia, 2014 o 07:37
To nie jest strona, ani nawet artykuł poświęcony twojemu idolowi. Proszę, kolejny raz o niespamowanie linkami .
Ron zrobił biznes z tych odkryć i do dzisiaj jego rodzina czerpie z tego profity.
Zazdrość może budzić odkrycie nowego grobowca w Egipcie, cysterny w Jerozolimie, czy nieznanego miasta.
Nawet najbarwniejsze opowieści – nie. No chyba, że pisarza fantasy.
Dla kogoś, kto zapoznał się z przekazem ST i wie do czego służyła Arka Przymierza ten wie, że zaginęła. Nie było słowa o tym, że się kiedykolwiek odnajdzie. O zasłonie za to wiadomo, że została rozerwana i co to symbolizowało.
Możesz wierzyć w to, że gość z Tennessee, odkrył Arkę i poznał prawdziwą jej symbolikę, zobaczył tajemnicze wypełnienie planu, o którym nie wspomina ani Jezus, ani jego uczniowie, ani prorocy.
Do tego, oczekuje by wierzyć w to tajemnicze nowe wyjaśnienie/objawienie na temat Arki, ot tak, na słowo, bez dowodu.
Ja wole trzymać się tekstu Pisma i odkryć archeologicznych ją potwierdzających.
Ten Boży plan jest wyłożony werset po wersecie w liście do Hebr. 9;1-28. Rytuały nadane za pierwszego przymierza , miały za zadanie wskazywać na Jezusa Chrystusa, który miał nadejść aby dokonać wiecznego odkupienia. Gdy to nastąpiło, jedną Ofiarą, uczynioną raz na zawsze, zniósł pierwsze i ustanowił drugie przymierze.
Znalezienie Arki Przymierza , na wieko której spłynęła krew Chrystusa, jest tym, co czyni ten akt jeszcze bardziej wymowny . Nie ma powodu, aby negować to znalezisko, a przy tym kwestionować wydarzenia przedstawione w sposób szczegółowy przez R. Wyatt’a, który nawet będąc już na łożu śmierci, potwierdził prawdziwość tych odkryć.
Rodzina stara się zachować dobre imię Rona Wyatt’a i jego dorobek, co w tym dziwnego?
Dochodzą słuchy, że Żydzi są już gotowi do odbudowy trzeciej świątyni, mają też repliki sprzętów, przynajmniej niektórych.
Może czekają na ten moment, aby pokazać wszystkie artefakty, w których są posiadaniu?
Tak czy owak, o miejscu ostatecznym, gdzie będzie Arka Przymierza jest napisane:
Obj. 11:19
19. I otworzyła się świątynia Boża, która jest w niebie, i ukazała się Skrzynia Przymierza jego w świątyni jego; i zaczęło się błyskać i głośno grzmieć, i przyszło trzęsienie ziemi, i spadł wielki grad.
Nie ma powodu, aby negować to znalezisko,
SJP PWN znalezisko: to, co zostało znalezione.
Nie ma znaleziska, są tylko opowieści.
Podkop.com to strona poświęcona archeologii, a nie opowieściom fantasy.
Nie ma tu tematu o Ronie i jego rzekomych odkryciach.
Jeżeli chcesz komentować, skup się na poruszanych tu tematach.
Słyszałam kiedyś o tym, że w innych miejscach na ziemi były wzmianki o najdłuższym dniu czy nocy, kiedy to Jozue „zatrzymał” bieg ziemi, i tak się zastanawiałam, czy może wiesz coś więcej na ten temat.
Znam relacje o dniach ciemności, takich o długim dniu nie kojarzę. Poszukam, jeżeli coś znajdę napisze 🙂