Greczynka w starożytności, to dość szerokie pojęcie, muszę je trochę zawęzić czasowo.
Skupię się na razie na kobietach z okresu Grecji po najeździe Dorów, z okresu najbardziej znanego i lubianego, czyli między VII w p.n.e. a powiedzmy II w n.e.
To wtedy powstawały wielkie budowle jak Akropol w Atenach, znane rzeźby i pomniki, żyli wielcy filozofowie i matematycy, których pomysły nadal napędzają nasze umysły, kulturę i naukę.
Dorowie, to lud który najechał Grecję lądową z północy. Upadły wtedy wielkie kultury znane z opowieści Homera. Zmienił się nawet sposób ubierania w Grecji, o którym pisałam TU.
Zmianie uległy formy funkcjonowania wspólnot, miast i rodzin. Z rodowego, królewskiego starej Grecji, pojawiła się tak zwana demokracja i miasta państwa – polis.
Napisałam tak zwana demokracja, bo zapewniam was, że model demokracji jaki mieli starożytni Grecy jest odległy o lata świetlne, od tego, jak pojęcie demokracji rozumiemy dzisiaj.
Greczynka w klatce
Kobieta została wtedy mocno ograniczona w swojej wolności.
Straciła prawa, głos i w końcu zamknięto ją w części domu przeznaczonej tylko dla kobiet.
Te zmiany najprawdopodobniej przynieśli ze sobą Dorowie, nastąpiły pod wpływem ich zwyczajów, praw, kultury.
Wyobraźcie sobie dom w którym właśnie rodzi się dziecko.
Jest trochę krzyku i zamieszania.
Koło rodzącej kręci się położna, albo znajoma kobieta pomagająca to ogarnąć.
Wreszcie słychać krzyk malucha.
Wszyscy się cieszą?
Nie w starożytnej Grecji.
Na razie tylko kobieta odetchnie z ulgą, bo dla niej jeżeli wszystko przebiegło dobrze, koniec bólu.
Teraz jednak czeka ją pięć dni oczekiwania.
Urodziło się zdrowe i piękne dziecko, drze się i chce cyca, ale to nie znaczy, że będzie mogło żyć w tej Grecji, pełnej pięknych marmurowych posągów, przechadzających się filozofów i matematyków.
Grecki ojciec – pan życia i śmierci
Pięć dni po narodzeniu dziecko spotka się z ojcem.
Scena wygląda tak:
Szkrab leży na ziemi, wierzga pulchnymi kończynami, coś tam kwili. Wchodzi grecki tata i…
No właśnie, teraz on zdecyduje, czy dziecku pozwoli żyć. Jeżeli podniesie je z ziemi stanie się członkiem rodziny. Ojciec traci nad nim prawo do odbierania mu życia, nie może też sprzedać go w niewolę, inaczej niż w Rzymie. Dziecko staje się właściwie własnością państwa – polis.
Nie przypomina wam to trochę dzisiejszych czasów?
W Grecji, poza Spartą, tak właśnie przyjmowano do rodziny nowego potomka.
Gdy tata podniósł malucha z ziemi, obnoszono go wkoło ogniska.
Rodzina się powiększyła.
Gdy nie podniósł wyrzucano do śmietnika.
Tak, dosłownie do śmieci.
Tam zwykle dziecko umierało. Czasem ktoś go podniósł i żyło jako niewolnik lub prostytutka.
Na śmietniku lądowały zwykle dziewczynki.
W różnych miastach i okresach, ta proporcja zachowanych przy życiu dzieci, wahała się różnie. Od 3 do 1 na korzyść dla chłopców, do 5 do 1, oczywiście z przewagą dla chłopców. Ta dysproporcja była tym dotkliwsza, że w Grecji zaczynał dominować model rodziny 2+2 lub 2+1. Jak się domyślacie, dzieciaki były wtedy zwykle chłopcami. Oczywiście zdarzały się wyjątki gdy dzieci było więcej, ale to były naprawdę sytuacje wyjątkowe.
Dlaczego w takim razie Grecja się nie wyludniła?
Sprowadzano ludzi z innych miast, nadawano im obywatelstwo. Ten spadek liczby ludności spowodował jednak w końcu słabość greckich miast tak gospodarczą jak i militarną.
Sparta – tylko zdrowi przeżyją
Sparta nie pozwalała na zabijanie zdrowych dzieci. Tam oczywiście cenili bardziej chłopców bo z nich wyrastali żołnierze ale ktoś ich musiał rodzić, dlatego zdrowe i płodne kobiety były cenne dla państwa.
Sparta nie pozwalała też na życie kalekom i słabym noworodkom.
Rodzice nie mieli tu prawa głosu.
O tym, czy dziecko będzie żyć decydowała komisja powołana przez państwo.
W dziesiątym dniu życia dzieciom nadawano imiona. Organizowano wtedy uroczystość, a szkrabowi wymyślano imię pasujące do okoliczności jego narodzenia, oczekiwań jakie z nim wiązali rodzice lub nadawano mu imię po krewnym, dla uczczenia tamtego.
Dziewczynki miały w Grecji swoje imiona, czym różniły się od szacownych Rzymianek.
Nazwisk rodowych Grecy nie posiadali, ale często mieli przydomki/przezwiska, które łączono z oficjalnym imieniem, lub częściej zastępowały oficjalne imię. By jakoś uściślić kto jest kto, dodawano czasem miejsce pochodzenia, jak na przykład Tales z Miletu, lub zaznaczano czyj to syn, córka.
Dziewczynka, której decyzja taty lub komisji pozwalała żyć, miała przed sobą siedem lat dzieciństwa, gdy wychowywała się razem z rodzeństwem, miała czas na zabawy.
Trzeba Grekom przyznać, że troszczyli się o swoje małe kobietki. Ilość odnalezionych lalek, mebelków dla lalek i innych zabawek jest całkiem spora. Były wykonane starannie, czasem wręcz z materiałów luksusowych.
Taka ciekawostka dotycząca lalek i zabawek dziewczynek.
W dniu ślubu kobieta składała je bogom w ofierze. Nie przekazywała swojej córce czy wnuczce.
Grzechotkę bobasa sprzed 2400 lat zobaczycie TU a butelkę dla niemowlaka TU
Edukacja dziewczynek w Grecji
Po ukończeniu siedmiu lat trzeba było się zabrać za naukę. Tu drogi dzieci rozchodziły się już na dobre.
Dalsze losy chłopców i dziewczynek toczyły się poniekąd w innych światach.
Dziewczynki uczyły się w domu jak go prowadzić. Była to praktyczna szkoła gospodarstwa domowego, tkactwa itp.
Do tego dochodził taniec, śpiew i oczywiście nauka pisania i czytania, bo wolni Grecy analfabetami nie byli, co to to nie.
Poza wyjątkami nie było szkół dla dziewczynek. Za ich wykształcenie odpowiadała rodzina.
Inaczej sytuacja wyglądała w Sparcie, tam dzieciaki płci obojga musiały się uczyć i dbać o tężyznę fizyczną. Dziewczyny jako przyszłe matki miały być zdrowe i silne, to była podstawa.
Młodzież spartańska płci obojga, lądowała więc w stosownych dla nich szkołach, przypominających nasze szkoły mistrzostwa sportowego.
Czas na ślub
Dorosła panna musiała wyjść za mąż. Oficjalnie dziać się to miało między jej 16 a 20 urodzinami, ale bywało, że i dziewczynki o wiele młodsze musiały zostać żonami.
Na wybór męża kobieta nie miała żadnego wpływu. Decydował o tym ojciec dziewczyny, wybierając jej kogoś, kto jemu odpowiadał.
Kobieta była całkowicie pod władzą ojca, później męża. Gdy nie miała ojca, władzę nad nią sprawował syn lub krewny.
Gdy i tych zabrakło państwo wyznaczało jej opiekuna. To on decydował o jej losie.
Rolą kobiety w małżeństwie i samego małżeństwa greckiego, było płodzenie obywateli i kontynuacja rodu męża.
W tej kolejności – najpierw spełnić obowiązki wobec państwa.
Do małżeństwa i spłodzenia potomków zmuszało obywatela, czyli wolnego mającego prawa obywatelskie mężczyznę, prawo. Miał się ożenić między 25 a 35 rokiem życia. Jeżeli tego nie zrobił płacił kary, był też ośmieszany i nieszanowany.
Mimo swoich wielu dziwactw, Grecy byli monogamistami.
Mąż mógł mieć tylko jedną żonę. Za jej życia nie miał prawa sprowadzać do domu innej kobiety, czy z inną płodzić dzieci.
Co robił poza domem, to już inna bajka, ale opowieści o heterach i sympozjonach, od których pochodzi dzisiejsze słowo sympozjum, zostawię na inny wpis.
Panna młoda była uroczyście przeprowadzana do domu męża i tam praktycznie spędzała resztę swojego życia.
Nawet nie w całym domu, a jedynie w jego części przeznaczonej dla kobiet.
Gotowała, tkała, zajmowała się domem i dziećmi, a rodzenie zdrowych dzieci to było jej główne zadanie.
Mowa cały czas o wolnej kobiecie, córce obywatela miasta, bo tylko takie mógł poślubić np. obywatel Aten.
Perykles i naginanie prawa ateńskiego.
Tylko małżeństwo z taką kobietą dawało mu legalnego potomka.
Tego prawa miasta Greckie, zwłaszcza Ateny, bardzo pilnowały.
Perykles, wielki wódz ateński, był gorliwym zwolennikiem prawa, które nie pozwalało dziedziczyć, ani mieć obywatelstwa dzieciom z małżeństw zawieranych przez obywatela Aten, z kobietami z innych miast.
Później sam musiał się prosić o zrobienie dla niego wyjątku, bo jego syn miał matkę pochodzącą z Miletu, Aspazję.
Milet leży w starej greckiej Jonii, to dzisiejsza zachodnia Turcja.
Tam nie dotarli Dorowie i ludzie zachowali sporo z ducha i obyczajów starej, znanej z opowieści Homera Grecji.
Aspazja pochodziła z dobrej jońskiej rodziny, była wykształcona i miała swoje zdanie.
Dla niej Perykles rozwiódł się z pierwszą żoną.
Dom Aspazji i Peryklesa, to było miejsce spotkań elity ateńskiej V w p.n.e.
Bywał tam Sokrates. Cenił Aspazję.
Złośliwi twierdzili, że to jej zawdzięcza wielki Perykles swoje sławne przemowy.
Nie wiemy jak było, ale wiemy, że Aspazja nie była lubiana w Atenach.
Przełamywała wszystkie ograniczenia, jakie nakładała Grecja lądowa na kobiety.
Była wykształcona, a przecież według Greków kobieta jest ułomna intelektualnie.
Była obca, więc nie musiała się dostosowywać do wszystkich praw jakie miasta, np. Ateny, nakładały na wolne kobiety, pochodzące z rodzin obywateli miasta.
Gorszyła.
By zgorszyć Greka nie trzeba było wiele.
Wystarczyło nie siedzieć cicho w pokoju dla kobiet, zabieranie głosu przez kobiety uznawano za hańbiące.
Wyjście na zewnątrz bez omotania się himationem również gorszyło.
Niewiele tam trzeba było, by kobietę oskarżyć o niemoralne prowadzenie lub nazwać dziwką.
Aspazja stanęła przed sądem za bezbożność, była nazywana prostytutką, burdelmamą. Gorszyła twardogłowych ateńskich macho, bo dawała zły – ich zdaniem, przykład, tak jak i Sokrates.
Aspazji dane było umrzeć śmiercią naturalną.
Ceniącemu ją Sokratesowi już nie.
Sparta była pod tym względem nieco normalniejsza. Tam kobiety na przykład mogły normalnie dziedziczyć.
W reszcie Grecji nawet gdy miały coś cennego, to i tak nie mogły tym dysponować. Nic kupić, nic sprzedać.
Robił to za nie ich opiekun.
W Sparcie kobiety czuły się pewniej. Chodziły normalniej ubrane, bez motania się w kilometry szmat.
Nosiły krótkie luźne tuniki. Nawet jak błysnęły kawałkiem ciała, to co z tego?
Żaden dramat.
Ważne, że były zdrowe, sprawne i mogły rodzić zdrowych obywateli.
Kobiety obowiązywał w Grecji bezwzględny obowiązek bycia wierną mężowi.
Za zdradę, mąż miał prawo żonę ukarać, a kochanka najnormalniej w świecie, w majestacie prawa, dopaść i zabić.
Wierna i posłuszna żona w Sparcie, często musiała jednak rodzic dzieci komuś, kto nie był jej mężem. Ot takie spartańskie dziwactwo i dowód męskiej przyjaźni.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę” lub zostając Patronem Podkopu.
Tak to wszystko bezwzględnie brzmi jak się czyta,
ale jednak wyobrażam sobie, że wiele rodzin nie
trzymało się aż tak sztywno tych zasad. Może jedynie
oficjalnie? W końcu ludzie są ludźmi, mimo różnic
kulturowych. Ojcowie przecież kochają swoje córeczki,
może się tam po cichu jakoś dogadywali co do tych
przymusowych małżeństw? Ciężko mi sobie wyobrazić
społeczeństwo, gdzie panuje takie bezwzględne prawo
w rodzinach i nie ma miejsca na żadne ciepłe uczucia.
Domniemuję tylko 🙂
Oczywiście wszędzie były wyjątki, jednak obraz Grecji, taki uśredniony, znany z zapisów, jest jeszcze bardziej nieprzyjazny dla kobiet i obcych w mieście.
Mówię tu cały czas o Grecji lądowej. Wyspy i Jonia były jednak luźniejsze, bardziej przyjazne, normalniejsze w naszej ocenie.
Zapraszam na kolejną część o Greczynkach 🙂
Ciężkie czasy wówczas panowały – prawo silniejszego. Z punktu widzenia przyrody było ono słuszne, ale z ludzkiego i moralnego już nie…
Grecki stosunek do kobiet i ludzi z innego miasta nie ma nic wspólnego z prawem silniejszego, czy walką o byt.
Wcześniejsza Grecja i inne kraje miały inny model funkcjonowania, traktowania obcych, kobiet, dzieci itp.
Grecy byli, hm…specyficzni, ale o tym będzie na Podkopie.
Będzie jakiś wpis na temat rzeczywistości, w której przebywał apostoł Paweł mówiąc o kobietach. Ciekawi mnie kontekst, który przedstawisz. Pozdrawiam
Nie bardzo rozumiem o co pytasz. Zadaj proszę precyzyjniejsze pytania co Cię interesuje 🙂
Ten tekst mówi o Greczynkach, pozycji kobiety w Grecji itd. Jest też na Podkopie podobny o Rzymiankach a w tym miesiącu pojawi się o pozycji kobiet w Egipcie.
Mocno mi się gryzie założenie, że główną rolą kobiety było rodzenie zdrowych dzieci dla państwa z równoczesnym prawem do ich wyrzucania na śmietnik i dominującymi modelami 2+1, 2+2.
Starożytna Greczynka żyła w zamknięciu i miała rodzić dzieci. Do tego sprowadzano i sprowadza się rola kobiety przez wieki w wielu kulturach. O przyjęciu dziecka do rodziny decydował pan domu-ojciec, nikt więcej. Mogła mu się nie spodobać płeć dziecka, sam fakt, że to kolejny domownik do wykarmienia, czy cokolwiek innego. Zresztą pisałam o tym:
„Na śmietniku lądowały zwykle dziewczynki.
W różnych miastach i okresach ta proporcja zachowanych przy życiu dzieci wahała się różnie. Od 3 do 1 na korzyść dla chłopców, do 5 do 1, oczywiście z przewagą dla chłopców. Ta dysproporcja była tym dotkliwsza, że w Grecji zaczynał dominować model rodziny 2+2 lub 2+1. Jak się domyślacie, dzieciaki były wtedy zwykle chłopcami. Oczywiście zdarzały się wyjątki gdy dzieci było więcej, ale to były naprawdę sytuacje wyjątkowe.
Dlaczego w takim razie Grecja się nie wyludniła?
Sprowadzano ludzi z innych miast, nadawano im obywatelstwo. Ten spadek liczby ludności spowodował jednak w końcu słabość greckich miast tak gospodarczą jak i militarną”.
Nic tu się nie gryzie. Tak przebiegła historia Greków a jej koniec znamy.
Decyzje i ich konsekwencje — życie nadal toczy się zgodnie z tym prawem.
„Dlaczego w takim razie Grecja się nie wyludniła?
Sprowadzano ludzi z innych miast, nadawano im obywatelstwo. Ten spadek liczby ludności spowodował jednak w końcu słabość greckich miast tak gospodarczą jak i militarną.”
I w końcu spowodował wymianę genetyczną. Geny dzisiejszej populacji Grecji nijak ma się do genów z czasów Myken czy klasycznej Grecji