Upadek Imperium rzymskiego, to temat rzeka, wiele przyczyn, złożona sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna.
Zgoda, ale był w dziejach Rzymu taki moment, gdy został zahamowany jego marsz, przesuwanie granicy imperium, gdy liczba ludności spadła gwałtownie o taki procent, który nie był w stanie już się odbudować nawet przez stulecie.
Idealny cesarski duet
Lata sześćdziesiąte II wieku, to dla Imperium Rzymskiego czas wojen. Władali nim wówczas dwaj cesarze Marek Aureliusz, filozof, dyplomata i strateg wielkiego kalibru oraz jego brat adopcyjny Lucjusz Werus.
Ten drugi, był na pewno dobrym wodzem i cieszącym się życiem człowiekiem, który nie stronił od uczt, zabaw i wszelkich rozrywek.
Przy swoim bracie wypada blado, ale przy Marku Aureliuszu większość wielkich cesarzy wypada blado.
Obaj panowie świetnie się z sobą dogadywali a młodszy Lucjusz, zawsze uznawał autorytet starszego czyli Marka. Dzielili między sobą obowiązki tak, by ich nie męczyły i były zgodne z ich charakterami. Od reprezentacji i oficjalnych imprez był więc Lucjusz a od dyplomacji Marek.
Przyszło im jednak władać Imperium w momencie, gdy dwie jego granice płonęły.
Na wschodzie, rozpętała się kolejna wojna z Partami. Do odzyskania rzymskiej kontroli nad terenami Armenii, został wysłany w 162 roku Lucjusz Werus. Po czterech latach, udało mu się w końcu zmusić Partów do ustępstwa i odzyskać Armenię, ale jego legiony znalazły się na terenach, na których pojawiła się zaraza.
Zaraza Antoninów
Zaraza, która zabiła imperium Rzymskie, bywa nazywana zarazą Antoninów lub zarazą Galena.
Żołnierze zaczęli chorować. Armia wycofywała się, przenosząc w głąb Imperium chorobę.
W 165 roku umierają na nią pierwsi mieszkańcy Smyrny a rok później plaga wkracza do Rzymu.
Nadwornym lekarzem cesarskim jest tam wtedy sławny Galen.
Tak, ten sam, który wywarł wpływ na medycynę tak wielki, że jego czasem błędne przekonania, przyjęto za pewnik na stulecia. Niektóre były dogmatem medycznym do XIX wieku.
Gość na pewno miał dar przekonywania i umiał wkoło siebie zrobić aurę wielkiego medyka.
Nie przepadam za nim. Medycyna starożytna, zwłaszcza grecka, miała wybitniejszych przedstawicieli.
Tak już na tym świecie niestety jest, że sławny nie zawsze równa się „wielkość zasłużona”.
Galen, gdy zaraza zapukała do bram Rzymu, zwiał z niego do rodzinnego Pergamonu.
Wrócił do stolicy co prawda ale dopiero na wyraźne żądanie Marka Aureliusza. Gość po prostu nie miał innego wyjścia.
W 167 zaraza była już w Dacji, Egipcie i rozlewała się po całym imperium.
Dunaj płonie
Ten rok, to również początek wojen markomańskich dla Rzymu.
Pierwszy raz od 80 lat granica na Dunaju była tak zapalna.
Z terenu dzisiejszych Czech, Moraw, Słowacji i Węgier na ziemie Imperium wkraczali barbarzyńcy, Markomanowie, Kwadowie, Jazygowie.
Od czasów Augusta, Rzym nie naruszał swojej granicy na Renie i Dunaju.
Ani kroku w przód ani kroku w tył – można powiedzieć, że taka zasada obowiązywała w Cesarstwie.
Teraz jednak granica była naruszona i trzeba było wyprosić zbrojnie najeźdźców.
Odpowiedź Rzymu musiała być mocna i słyszalna w północnym Barbarcium.
Nie można było inaczej postąpić, bo najeźdźcy zaproponowali bardzo krwawą formę wojny. Tereny, na które najechali były pacyfikowane, osady palone, ludność mordowana lub brana w niewolę.
Obaj cesarze ruszyli nad Dunaj.
Pierwsza faza wojny zakończyła się w roku 169 katastrofalnie.
Zmarł Lucjusz Werus. Spotkałam się z różnymi przekazami na temat tej śmierci. Być może jego krótka i śmiertelna choroba była spowodowana właśnie zarazą.
Barbarzyńcy odnosili zwycięstwa, oblegali Akwileę. (TU mapa)
Legiony były dziesiątkowane chorobą, konieczny był nowy pobór. Szedł on jednak bardzo opornie. Ludzie umierali tysiącami, do tego zapanował głód w Italii, w Egipcie część pól była nie obsiana.
Marek Aureliusz był jednak zdeterminowany, by wypchnąć barbarzyńców za Dunaj.
W 171 roku zaraza dziesiątkuje ludność imperium, a Marek Aureliusz rusza na wojnę, nad Dunaj.
Udaje mu się podzielić najeźdźców. Wolność odzyskuje kilkadziesiąt tysięcy jeńców uprowadzonych z Imperium.
W głowie Marka kiełkuje pomysł, by nie odpuszczać barbarzyńcom i przenieść granice Rzymu, daleko za Dunaj. Wszystko to dzieje się gdy miasta i osady są dziesiątkowane przez zarazę, która nie chce wygasnąć.
W 179 roku rzymscy legioniści zimują w obozach leżących daleko na północ za Dunajem. Zostawili ślad po sobie w postaci inskrypcji w Trenczynie, który leży trochę ponad 100 km na południowy wschód od Cieszyna. Znajdziecie go na mapie TU.
Gdy wydaje się, że Marek Aureliusz zrobił coś co nie udało się od dawna – poszerza granice Rzymu na północ, dopada go zaraza. Umiera po kilku dniach choroby, w 180 roku, w Vindobonie, dzisiejszym Wiedniu.
Zaraza zmienia historię.
Czym była ta choroba, dziesiątkująca ziemie Rzymu przez kilkanaście lat nie wiadomo. Jedni widzą tu ospę inni dżumę.
Efektem jej panoszenia się po świecie rzymskim, było zabicie od 1/3 do 1/4 ludności.
Takie straty były nie do odbudowania przez kolejne stulecie, nawet gdyby nie było kolejnych epidemii, wojen i klęsk głodu, ale one były.
Do tego władze nad Cesarstwem objął po ojcu, Marku Aureliuszu, młody, ledwo dziewiętnastoletni utracjusz i sadysta Kommodus.
Tak po najlepszym cesarzu zapanował najgorszy. Dziwne to jak bardzo syn może być różny od ojca.
Pierwsze co zrobił to wycofał legiony za Dunaj i wał Hadriana.
W ten sposób na zawsze zmienił losy Europy.
Zamiast postępującej romanizacji, o którą walczył Marek Aureliusz, dostaliśmy barbaryzację.
Działania Kommodusa, zostały przez Barbaricum odebrane jako znak słabości Rzymu i niedługo trzeba było czekać na efekty spadku szacunku dla imperium i respektu przed legionami.
Zaraza zawsze powoduje też rozluźnienie obyczajów.
Niestety groźba śmierci nie działa tak, że następuje poprawa moralności i praworządności obywateli. Człowiek nie wiedzący, czy jutro będzie żyć, zwykle ujawnia swoje najgorsze cechy.
Tak, są wyjątki, ale reguła pozostaje – jak uczy historia a ona, przynajmniej dobrze by była – magistra vitae.
Sam Kommodus był dzieciakiem wychowanym podczas zarazy. Widział jak codziennie z Rzymu wywożono tysiące trupów, widział jak wymierały całe osady. Nie tłumaczę go, ale trudno też nie dostrzegać tego, że był wytworem swoich czasów.
Kozioł ofiarny
Zawsze w czasie zarazy są grupy widzące w niej karę boską. Tym razem było podobnie.
Bogowie ukarali Rzym i trzeba oddać im należne ofiary i cześć – tak uważało wielu w tamtych czasach.
Ci którzy nie zrobią tego, są uznani za wroga porządku publicznego. Jak podczas każdej zarazy i tym razem szukano kozła ofiarnego. Trafiło na chrześcijan.
Nie były to najgorsze prześladowania, ale jednak były. To wtedy zginęli między innymi tzw. męczennicy z Lyonu i Justyn.
Wszystko to działo się za panowania światłego i mądrego Marka Aureliusza, który nie mógł zrozumieć chrześcijan. Pisał o nich tak:
„Jakaż to jest dusza, gotowa, gdy już zajdzie potrzeba odłączenia się od ciała, albo zgasnąć, albo rozprószyć się, albo dalej trwać! Byle ta gotowość szła z własnego postanowienia, nie przez prosty upór, jak u chrześcijan, ale w sposób rozumny i poważny, i tak, by innego mogła przekonać, bez maski tragicznej.” Księga XI,3
Marek napisał też takie zdanie:
“Ci, którzy myślą, że można zmienić ten świat są jak dzieci”
Hm… przecież sam go zmieniał, chciał zmienić…
Historie piszą Czterej Jeźdźcy Apokalipsy: zaraza, głód, wojna i śmierć.
Nadchodzą jeden po drugim, w różnej kolejności, ale to nie rozłączny kwartet.
Gdy jakiś kraj nawiedzają niepokoje i wojna, pociąga to za sobą głód.
Ludzie chcą przetrwać, uciekają, nie uprawiają ziemi, hodowlane zwierzęta są wybijane, rozkradane i przejadane przez wojska jednej lub drugiej strony.
Głód i wojna, to trupy, brak higieny, masa ran, krwi i cierpienia osłabionych fizycznie i psychicznie ludzi.
Nie trzeba wiele, by dopadła ich ta, czy inna zaraza. Dur brzuszny jest w tym przypadku praktycznie nie do uniknięcia.
Każda z tych trzech składowych jakimi są wojna, zaraza i głód, pociąga za sobą śmierć.
Kolejność w jakiej się pojawią może być inna.
Czasem najpierw jest głód, za nim idą niepokoje społeczne, walki o jedzenie, władzę, przetrwanie.
Głodnych zawsze trapią choroby, przyjmujące w pewnym momencie rozmiary trudne, bądź niemożliwe do opanowania.
Napisałam o zarazie jako jednym z Jeźdźców Apokalipsy.
Wiem, że nie ma tam takowego nazwanego tak z imienia.
„I widziałem, a oto biały koń, ten zaś, który siedział na nim, miał łuk, a dano mu koronę, i wyruszył jako zwycięzca, aby dalej zwyciężać. A gdy zdjął drugą pieczęć, usłyszałem, jak druga postać mówiła: Chodź! I wyszedł drugi koń, barwy ognistej, a temu, który siedział na nim, dano moc zakłócić pokój na ziemi, tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzajem; i dano mu wielki miecz. A gdy zdjął trzecią pieczęć, usłyszałem, jak trzecia postać mówiła: Chodź! I widziałem, a oto koń kary, ten zaś, który siedział na nim, miał wagę w ręce swojej. (6) I usłyszałem jakby głos pośród czterech postaci mówił: Miarka pszenicy za denara i trzy miarki jęczmienia za denara; a oliwy i wina nie tykaj. A gdy zdjął czwartą pieczęć, usłyszałem głos czwartej postaci, która mówiła: Chodź! I widziałem, a oto siwy koń, a temu, który na nim siedział, było na imię Śmierć, a piekło szło za nim; i dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta ziemi.” Apokalipsa Jana 6,2-8
Zaraza na białym koniu siedzi
Dla mnie, ten który siedzi na białym koniu i zwycięża wszystkich, bez różnicy na ich pozycje, wiek, pochodzenie, to właśnie zaraza. Możecie się ze mną nie zgadzać – to w końcu interpretacja symboli.
Znam różne interpretacje tych postaci. Większość chce w pierwszym jeźdźcu widzieć Antychrysta.
Mnie to kompletnie nie pasuje, dlatego, że postacie te zabijają ludzi „mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta”, a nie zwodzą, podszywają się pod Jezusa.
…a że towarzyszą ludzkości od zawsze, to nie zmienia mojej interpretacji.
Co jakiś czas przewalają się przez glob razem, nie skupiają na małych krajach i regionach a na kontynentach. Tak jak miało to miejsce w V w p.n.e, w II w n.e. czy w V wieku i później.
Apokalipsa Jana, to tyle co fragment dziejów i ich zrozumienie dany Janowi. Jest ona jedną z apokalips – opisów wydarzeń, dziejów świata aż do jego końca, z naciskiem na te końcówkę właśnie, jakie są zawarte w Biblii. Zawierają one sporo symboli, przenośni obok dosłownych danych, jak nazwy miejsc itp.
Interpretacja tych przekazów, może być mniej lub bardziej trafna ale nie powinna, nie może, moim zdaniem, być powodem do wywoływania wojen religijnych, nawet tych podczas dyskusji.
Ten temat, jest jednak do rozwinięcia bardziej na Kwadransie.
Nie była to jedyna zaraza, która zmieniła losy ludzkości. O tych wcześniejszych i późniejszych opowiem wam innym razem.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę”.
Hmmm, nie przypominam sobie ze szkoły nic o zarazach w Rzymie. Ciekawy temat.
Szkoda, że nie opowiadają takich rzeczy tylko jakieś same nudziarstwa,
nazwiska, daty, nazwiska, daty, nazwiska, daty.
Wiem 🙁 Później ludzie myślą, że historia jest nudna jak flaki z olejem.
Szkoda, bo można się wiele nauczyć znając stare dzieje.
Fascynujące! Jaka szkoda, że nie mogliśmy zostać zromanizowani, może dziś byłoby mądrzej i lepiej. Pani Beato, Pani wiedza i cudowny sposób w jaki ją Pani przekazuje, szeroki ogląd danego przekazu… Wielkie dzięki.
Nie wiem czy byloby lepiej i madrzej,ale napewno byloby inaczej – chrzest Polski bylby inny,nie byloby bursztynowego szlaku.
Jezeli wierzyc komiksom to Galowie byliby wtedy naszymi wrogami.
Piszac powazniej,to trzeba zauwazyc ze to troche niebezpieczny tok myslenia..Bo gdyby go odniesc do XX wieku – mozna smialo powiedziec ze dzis bylibysmy,razem z Francja,wspoltworcami Unii
Nie rozumiem co chcesz powiedzieć.
Dlaczego miałoby nie być szlaku bursztynowego, bo w połowie II wieku n.e. zaraza panowała w tej części świata?
Jeżeli wierzyć komiksom to być może umówię się na kawę z Thorem, by pogadać o Asgardzie.
Mam nadzieję, że nie przyjdzie z Hulkiem 😉