Wielka Artemida Efeska to nie do końca grecka Artemida czy rzymska Diana, o której pisałam niedawno. Tamta była dziewczęca chociaż groźna. Efeska Artemida miała silny rys matki, dawczyni życia.
Imię i wiele cech co prawda dziedziczy po greckiej dziewiczej bogini Artemidzie, opiekunce życia, niosącej światło, pani przyrody. Bogini, której składano krwawe ofiary jak w Arycji czy choćby w Sparcie, gdzie na posąg bogini tryskała krew chłopców okładanych tak mocno, aż utoczono wystarczającą jej ilość, by zadowolić boginię.
Bywało, że oddawano jej cześć, otaczając kultem drzewo, pień czy też kij jak w Cheroneji. Nie byle jaki kij jednak. Ten miał spaść z nieba.
W swej greckiej wersji, jak i efeskiej Artemida była starą boginią, czczoną nim przybyli na te ziemie Grecy.
Posąg efeski był inny niż pozostałe jej wizerunki. Dziwny a nawet nieco groteskowy, z wieloma guzami często nazywanymi piersiami, chociaż nie do końca jest jasne, czym są naprawdę. Prawdopodobnie to coś całkiem innego niż kobiece piersi, bo kto jak kto, ale greccy rzeźbiarze wiedzieli jak one wyglądają i w którym miejscu je umieścić na kobiecym ciele. Coś symbolizują podobnie jak liczne zwierzęta zdobiące posąg tej opiekunki zwierząt, matki.
Artemida w Efezie nie była tą piękną i nieco eteryczną dziewczyną mającą w sobie coś z leśnej nimfy i coś z twardej Amazonki jak widzieli ją często artyści. Miała więcej z matrony, zaś statyczna poza posągu wskazywała na stary wzorzec według którego go wykonano.
Pierwszy posąg był drewniany, chociaż miał elementy z kamienia i metalu. Prawdopodobnie spłonął razem ze świątynią w IV wieku p.n.e. Późniejszy był kamienny. Jest ich jednak tyle, że nie wiadomo jak dokładnie wyglądał ten czczony w świątyni Artemidy w Efezie. Kopie, mniejsze posągi ustawiane w różnych miejscach, te którymi handlowano jak dzisiaj dewocjonaliami mają kilka wersji różniących się detalami jak wielkość i rodzaj korony umieszczonej na głowie Artemidy, zwierzęta, które jej towarzyszą, materiał, z którego są wykonane.
Przykładem pięknej dziewczęcej Artemidy jest posąg niżej będący rzymską kopią z I wieku n.e.
Wdzięczni myśliwi i rolnicy stawiali jej kapliczki w gajach, ale również wieszali je na drzewach.
Dniem wielkiego święta Diany/Artemidy był 13 sierpnia.
To ona w każdej wersji obdarzała potomstwem, opiekowała się kobietami podczas porodu.
Miała dobre układy z Asklepiosem — bogiem lekarzem, ale i sama dawała zdrowie. Ludzie prosili więc ją o uzdrowienia. W zamian za nie ofiarowywali w jej świątyniach wota.
Bogini od ziół
Zioła to była jej domena.
Pewne zielsko, które znacie z ogródków i łąk nosi imię bogini. Piołun po łacinie nazywa się Artemisia absinthium i to on jest głównym składnikiem zielonego, wysokoprocentowego (do 80%) trunku, bardzo modnego w okresie belle époque.
Tak, chodzi o absynt nazywany kiedyś zieloną wróżką.
Miał ten trunek wyrabiany sto lat temu, kopa ze względu na dużą zawartość alkoholu i właściwości halucynogenne, jakie dawał mu gorzki piołun.
Roślinka w małych dawkach bywała i bywa pomocna w problemach żołądkowych, ale w dużych może zwalić z nóg. Zawiera związki będące trucizną — tujony.
Ich wpływ na układ nerwowy dość dobrze tłumaczy pewne zachowania i psychozy, jakie dopadały wielkich artystów sztuk wszelakich przełomu XIX i XX w.
Praktycznie wszyscy ludzie sztuki tego czasu byli wielbicielami zielonego trunku.
To czas impresjonistów.
Czy jest ktoś, kto nie lubi tych obrazów tkanych światłem?Ech…
Moda na absynt zaowocowała rozkwitem kultury (piszę to pół żartem, a pół serio), zmniejszeniem spożycia wina — woleli zielony trunek, no i dość powszechnymi zatruciami tujonami, zwłaszcza we Francji, tej perle belle époque. Efekt był takie, że absynt stał się trunkiem zakazanym.
W latach 90 ubiegłego wieku Czesi znowu zaczęli produkować absynt tylko cieńszy procentowo i tujonowo.
Przyznam, że bez tego, co stworzyli Monet, Sisely czy Debussy życie miałoby dla mnie trochę mniej smaku.
Czym wznieść toast za belle époque jak nie zielonym absyntem!
No ostatecznie wermutem, który również doprawia się zielskiem Artemidy — piołunem.
Na monetach z VI wieku p.n.e. poza łanią, która była jej symbolem, pojawia się także pszczoła, która była przyporządkowana Artemidzie.
Ta łania artemidzia była albo zmutowana, albo transseksualna, bo miała rogi.
Do V wieku p.n.e. siostra Apolla bywała przedstawiana ze skrzydłami.
Księżyc we włosach, a węże w dłoniach to również cechy charakterystyczne dla Artemidy.
Wizerunki młodej kobiety z odsłoniętym biustem, wymachującej wężami znamy z Krety, a tam dziewicza bogini była czczona od bardzo dawna.
Tu właśnie jest dobry moment, by zwrócić wam uwagę na pewne podobieństwa między przedstawieniami z Krety, Egiptu i Mezopotamii.
Hator i Izyda, Isztar i Asztarte czy Innana, to boginie, do których w ogromnej części pasuje opis Artemidy, jej symbole, sposób, w jaki ją czczono.
Ten obraz bogini opiekunki życia, matki, choć czasem dziewicy jednocześnie, pani nieba, staje się jeszcze pełniejszy, gdy bliżej przyjrzycie się efeskiej wersji Artemidy o mocnym rysie, jaki mu nadała Kybele.
Była Matka Bogów, czyli Kybele, czczona we Frygii od bardzo dawna.
Miała swoje świątynie w Sardes i Efezie.
Kiedy Artemida i Kybele stały się jednym bóstwem czczonym w Artemizjonie efeskim, nie wiadomo. Może nigdy nie było tam czystej formy greckiej ani frygijskiej bogini.
Może nie ma czegoś takiego jak czysta forma Pani Nieba, Matki Bogów, Dającej/Niosącej Światło, życie, ale i śmierć bogini.
Jeden czczony byt – różne imiona
Te postacie pod różnymi imionami opisują jeden byt, widziany z ciut innej perspektywy.
Tą perspektywą może być czas i otaczające czcicieli środowisko naturalne, które narzuca niejako trochę inne priorytety. To one wysuwają na plan pierwszy te, a nie inne cechy, atrybuty bóstwa, uznawane za najważniejsze.
W Efezie nazywana często po prostu Matką, Opiekunką, dającą życie, dobre plony, płodność. Bogini, której towarzyszą lwy, była starym bóstwem. Taką matronę siedzącą na tronie, otoczoną lwami, znajdowano już na stanowiskach datowanych na VI/V tys. p.n.e.
Jej posągi w rydwanie i inne są wykopywane na terenie całego dawnego Imperium Rzymskiego, a nawet poza nim. Była czczona w Efezie, Rzymie tak samo, jak w Galii.
Jak wyglądał pierwotnie posąg Artemidy Efeskiej, nie wiemy. Miał być z drewna przystrojony złotem. Coś w ten deseń.
Czy uratowano go z wielkiego pożaru w 356 r p.n.e. również nie wiemy.
Liczne kopie wizerunku efeskiej Matki, jakie się zachowały, mają wiele cech wspólnych. Ciasno opleciona wokół bioder i nóg suknia pokryta wizerunkami lwów, koni, byków, kóz, prawie krępuje jej nogi.
Ta dziwna spódnica przypomina mi rybi ogon.
Na głowie corona muralis — to bardzo charakterystyczna ozdoba głowy Kybele, ale jak widzicie i efeskiej pani.
Ta korona w kształcie murów i baszt jest do dzisiaj obecna w heraldyce. Dzisiaj to symbol władzy i opieki nad miastem, kiedyś była na głowie Kybele i innych starych bogów.
Artemida Efeska tak jak Kybele miała swoje procesje, muzyków, tańce i kapłanów kastratów. Zresztą do nich podobny był kult Astarte.
Kult Kybele przywędrował do Rzymu w czasie walk z Hannibalem. Stare proroctwo zapowiadało uratowanie miasta, gdy sprowadzi się do niego posąg Wielkiej Matki. Gdy armia wielkiego Hannibala dała w kość Rzymianom, sprowadzono Kybele, a właściwie czarny kamień, który otaczano czcią.
Nie był to pierwszy ani ostatni wielbiony przez ludzi kamień.
Dzisiaj pewien czarny kamień jest czczony przez miliony w Mekce.
O tych dziwnych czczonych kamieniach a czasem będących tylko ważnymi symbolami kiedyś napiszę więcej. Temat bardzo obszerny, ale niezwykle ciekawy.
Dotyka wszystkich kultur i czasów, jakie znamy.
Wymieniłam w tym artykule wiele symboli wspólnych dla wielu starych bogiń.
Czy można między tymi czczonymi kiedyś osobami, postawić znak równości ze względu na same tylko symbole np. rożek księżyca czy lew?
Nie.
To podstawowy błąd, jaki popełniają wszelakiej maści tropiciele spisków starożytnych mających trwać do dzisiaj.
Sam symbol, przedstawienie, znak graficzny ma znaczenie takie, jakie mu nadano w danym czasie, miejscu.
Nie każdy, kto nosi swastykę, jest faszystą.
Europa jest uczulona od czasu II Wojny Światowej na swastykę. Z automatu kojarzy się ona źle, a to jest niestety słabością europejskiej kultury.
Dlaczego uważam to za słabość?
Bo praktycznie zawsze patrzymy przez pryzmat tego utrwalonego w naszych głowach schematu: swastyka = faszyzm.
Ciężko od tego uciec.
Będąc w Azji, trzeba założyć sobie filtr prostujący obraz tego znaku.
Kopiąc w Europie, na Bliskim Wschodzie czy nawet w Ameryce trzeba pilnować się, by nie kojarzyć swastyki, z tym co przynieśli Europie pierwszej połowy XX wieku, ludzie wyznający faszyzm ze wszystkimi zabójczymi jego skutkami. Tymczasem jest to bardzo stary symbol, obecny nie tylko w Europie od tysiącleci i przez tysiąclecia kojarzący się dobrze.
Kobiety, boginie kojarzone z symbolem księżyca w różnych kulturach i czasach niekoniecznie są tą samą osobą, która zmieniła tylko imię.
Jeżeli poza symbolem lub lepiej kilkoma symbolami, postać ma te samą władzę, ten sam lub bardzo podobny kult, jakim się otacza, można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że to ten sam stary bóg znany pod różnymi imionami.
Dla mnie taką starą postacią znaną pod różnymi imionami, jednym bytem, jest właśnie Kybele – Artemida – Astarte, choć dodałabym tu jeszcze kilka imion, o których będzie kiedyś mowa na Podkopie.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę”.
Aszterte, Istar, Inana Pani Nieba, Królowa Niebios, Matka Płodności. Sumeryjskie bóstwo przejmowane przez kolejne cywilizacje na chrześcijańskiej kończąc. Pisma Jeremiasz 7:18 i 4:25 potępiają uprawianie kultu tej bogini przez odstępczych Izraelitów. Niestety ten kult trwa nadal. Nadal w chrześcijaństwie czci Królową Niebios a Wielkanoc po angielsku to Easter od imienia tego pogańskiego bóstwa, święto które powinno upamiętniać ofiarną śmierć Jezusa jest w rzeczywistości świętem płodności i pogańskiego wiosennego odradzania się życia.
Sumeryjskie?
Oj, biedny ten Sumer, z którego wszystko, co złe i dobre ma się według wielu wywodzić 😉
Byt, o którym piszę, nie wywodzi się z Międzyrzecza. Był/jest czczony praktycznie wszędzie pod różnymi imionami. Jest bardzo stary.
Pisząc, że chrześcijaństwo czci Królową Niebios mijasz się z prawdą. Chrześcijaństwo to zbiór wielu denominacji, które łączy osoba Jezusa uznawanego za Syna Bożego i Zbawiciela. Bardzo uproszczony podział chrześcijaństwa da Ci trzy główne nurty: kościół rzymski, prawosławny i protestancki. Ten trzeci odrzuca kult świętych w tym Marii, której nadano tytuł Królowej Niebios.
W angielskim masz też Resurrection Sunday więc jeżeli świętujesz Dzień Zmartwychwstania Pańskiego, to używasz tej nazwy.
Irytuje mnie trochę takie powtarzanie wkoło, że Wielkanoc święto pogańskie a miało być chrześcijańskie, teraz to tylko jajka i króliczki. Sami wybieramy, co świętujemy, jakimi ozdobami dekorujemy w tym czasie dom.
Pogańskie pochodzenie Wielkiejnocy to już nie temat tabu to fakt naukowy. Co prawda chrześcijanie mają obowiązek upamiętniać śmierć Jezusa. który oddał życie w okresie Paschy ale niestety pogańskie obrządki płodności, babilońskie jajeczka i króliczki, polewanie wodą zaciemniają sens tego wydarzenia. Druga sprawa związana kultem Królowej Niebios, jeśli interesujesz się archeologią, pokop w Biblii, z pewnością znajdziesz odpowiedź na to co o Stwórca o tym myśli. Najstarszym znanym ośrodkiem kultu maryjnego był Efez w Azji Mniejszej, gdzie też na początku IV wieku zbudowano pierwszą bazylikę poświęconą Matce Boskiej. W III wieku n.e., pogański kult Wielkiej Matki, Wiecznej Dziewicy i Królowej Niebios (także Izydy lub Artemidy), przerodził się w synkretyczny kult maryjny. Lubisz to co robisz, twoja sprawa, ja likwiduję konto na tej amatorskiej stronie.
Powtórzę jeszcze raz: sam decydujesz jakie święta obchodzisz i jak to robisz.
Możesz obchodzić święto odradzającego się życia, wiosny itp. a możesz Paschę, Zmartwychwstanie Pańskie czy Wielkanoc – to różne święta. Ludzie sami wybierają jajka i króliczki, polewanie się wodą, zamiast skupienia na osobie Jezusa i tym, co to święto ma przypominać. Osoby nazywające się chrześcijanami także same wybierają czy wolą słodki synkretyzm z króliczkami, czy bardziej przaśnego baranka wielkanocnego lub zero symboli. Nikt nikogo nie zmusza do kupowania kartek z króliczkiem czy stawiania pisanek na stole.
Piszesz ten komentarz pod artykułem o Artemidzie Efeskiej, nieco wcześniej znajdziesz tekst o „Starej bogini Artemidzie”, odbiegającej symboliką i atrybutami od jej synkretycznej efeskiej wersji. O Efezie jest tu cykl artykułów i wystarczyło sobie zadać odrobinę trudu, wpisując przy lupie słów „Efez”, by do nich dotrzeć.
Wiem co Bóg mówi w Biblii o czczeniu innych bóstw, a co dokładnie o tym myślę, przeczytasz na Kwadransie. Uważasz, że moja wiedza i informacje, jakie tu zamieszczam to poziom amatorski – to twoja ocena, do niej również masz prawo. Więcej komentarzy nie zostawiaj na Podkopie.
PS Nie wiem, co to jest „babilońskie jajeczka”, bo jeżeli masz na myśli farbowane jajka czy skorupki znajdowane podczas wykopalisk to łączone z kultem, czy wierzeniami są znajdowane wszędzie. Wyjdź z tego międzyrzecza. Historia ma więcej miejsc ciekawych i zaskakujących.
Przepraszam trochę przesadziłem, oczywiście strona PODKOP zawiera ciekawy materiał i rzetelny naukowo. W żadnym razie nie powinienem użyć słowa „amatorski”. Interesuję się archeologią biblijną i od kilku lat korzystam z materiału na stronie, który niewątpliwie wzbogacił moją wiedzę. Świetna robota i sorki. Druga sprawa to oczywiście masz rację, że każdy wybiera swoją religię i obrzędy z nią związane dlatego nie powinienem się narzucać, tym bardziej, że materiał o Artemidzie jest obiektywny i rzetelny.
Naprawdę uważasz, że tylko „trochę przesadziłeś”?
Pisząc w necie, często ludzie obnażają swoje wnętrze, czują się anonimowi i bezkarni. Nie biorą odpowiedzialności za swoje słowa.
Blogi, social media będą takie, jakie sami je stworzymy. Odpowiedzialność za słowo to klucz do tego. Ono raz wypowiedziane zaczyna żyć własnym życiem.
Zajrzyj tu Nie chlap jęzorem – o sile słowa i tu Efekt motyla i lekcja Hioba.