Pisałam już o Artemidzie Efeskiej przyszedł więc czas na świątynię Artemidy w Efezie.
Efez był jednym z najważniejszych miast greckich w Jonii. Kraina ta leżała w środkowej części zachodniego wybrzeża dzisiejszej Turcji. To ten fragment wybrzeża naprzeciw wysp Chios i Samos. Kwitł tu handel za sprawą dobrze prosperującego portu.
O mieście, jego historii przeczytasz, klikając tu „Miasta Apokalipsy – Efez historia”.
Przewijali się przez Efez ludzie o różnym pochodzeniu załatwiający swoje lub cudze interesy. Jak to zwykle bywa w takich miejscach, szybko docierały tu wszelkie nowinki dotykające materialnej, jak i duchowej sfery życia człowieka.
Przed przybyciem Greków czczono tu starą boginię Kybele. Nazywano ją Matką Bogów. Wraz z kolonistami greckimi przybył tu kult dziewiczej bogini Artemidy.
Stara grecka bogini Artemida w nowym miejscu przybrała jedyną w swoim rodzaju formę Artemidy Efeskiej. Łączy ona w sobie cechy siostry Apolla, ale też bardzo silny element kultu matki, bogini płodności.
Miasto było związane ze swoją boginią nie tylko duchowo, ale także materialnie. Do świątyni, w której stał słynący z cudów posąg, pielgrzymowali ludzie. Skoro są pielgrzymi, to zaczyna kręcić się biznes pielgrzymkowy. Ci pobożni przybysze muszą coś zjeść, gdzieś przenocować, chętnie zabiorą pamiątkę z takiego miejsca – na przykład malutką Artemidkę – do domu. Świątynia i kult bogini były więc ważne dla miasta. Wszystko, co mogło im zaszkodzić, mieszkańcy odbierali jako atak na miasto i jego dobrobyt.
W połowie I wieku n.e. Efez jest widownią największych zamieszek, jakie opisuje Nowy Testament.
„Pewien złotnik, imieniem Demetriusz, dawał niemały zarobek rzemieślnikom przy wyrobie srebrnych świątyniek Artemidy. Zebrał ich razem z innymi pracownikami tego rzemiosła i powiedział: Mężowie, wiecie, że nasz dobrobyt płynie z tego rzemiosła. Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami. Grozi niebezpieczeństwo, że nie tylko rzemiosło nasze upadnie, ale i świątynia wielkiej bogini Artemidy będzie za nic miana, a ona sama, której cześć oddaje cała Azja i świat cały, zostanie odarta z majestatu. Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i zaczęli krzyczeć: Wielka Artemida Efeska! Zamieszanie objęło całe miasto. Porwawszy Gajusa i Arystarcha, Macedończyków, towarzyszy Pawła, ruszono gromadnie do teatru. Gdy zaś Paweł chciał wmieszać się w tłum, uczniowie mu nie pozwolili. Również niektórzy z azjarchów, którzy mu byli życzliwi, posłali do niego z prośbą, by nie udawał się do teatru. Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet, po co się zebrali. Z tłumu wypchnięto Aleksandra, bo go wysuwali Żydzi. Aleksander, dawszy znak ręką, chciał się usprawiedliwić przed tłumem. Gdy jednak poznali, że jest Żydem, ze wszystkich /ust/ podniósł się jeden krzyk i prawie przez dwie godziny krzyczeli: Wielka Artemida Efeska! Wreszcie sekretarz uspokoił tłum i powiedział: Efezjanie, czyż istnieje człowiek, który by nie wiedział, że miasto Efez oddaje cześć wielkiej Artemidzie i posągowi, który spadł z nieba? Temu nie można zaprzeczyć. Dlatego winniście zachować spokój i nic nie czynić pochopnie. Przywiedliście bowiem tych ludzi, którzy nie są ani świętokradcami, ani też nie bluźnią naszej bogini. A jeżeli Demetriusz i jego rzemieślnicy mają sprawy przeciw komuś, to na rynku odbywają się sądy, są też prokonsulowie, niechże jedni drugich oskarżają. A jeżeli czegoś więcej żądacie, rozstrzygnie się na prawnie zwołanym zebraniu. Grozi nam bowiem oskarżenie o dzisiejsze rozruchy, gdyż nie ma żadnego powodu, którym moglibyśmy wytłumaczyć to zbiegowisko. Po tych słowach rozwiązał zebranie”. Dzieje Apostolskie 19;24-40
Ten fragment sporo mówi o znaczeniu posągu i kultu Artemidy w Efezie: „Efezjanie, czyż istnieje człowiek, który by nie wiedział, że miasto Efez oddaje cześć wielkiej Artemidzie i posągowi, który spadł z nieba? Temu nie można zaprzeczyć”.
W starożytnym świecie wszyscy o tym wiedzieli.
Świątynia Artemidy istniała w Efezie już przed VI wiekiem p.n.e. gdy wzniesiono joński Artemizjon. Co się stało z tą najstarszą budowlą, jak została zniszczona, nie wiemy. Właściwie były to trzy świątynie a dwie maleńka i całkiem duża, o długości boku 35 m, przez pewien okres współistniały obok siebie.
Powstanie pierwszej świątyni w Efezie, w której czczono Artemidę, starożytni przypisywali Amazonkom.
Z przełomu VI i V wieku pochodzi ołtarz sprzed Artemizjonu.
Jednak dopiero po wielkiej przebudowie miejsce to stało się perełką świata starożytnego.
Do powstania świątyni w tak okazałej formie przyczynił się Krezus, król Lidii. Był on wielkim czcicielem bliźniaków Apolla i Artemidy. Wyłożył w połowie VI wieku p.n.e. fortunę na budowę świątyni w Efezie. Nowa budowla miała 115 na 55 m. Budowę rozpoczęto w 560 roku p.n.e. ale ukończono ją dopiero po ponad 100 latach.
Dlaczego tak długo budowano?
Panowanie Krezusa było krótkie chociaż ciekawe.
Tak na marginesie to ten król, kojarzący się do dzisiaj z bogactwem jest całkiem mocno wplątany w historie opisane w Biblii.
Po nim przyszła na miasta greckie wojna z Persami. Miasto nie grzeszyło też skromnością i chciało mieć świątynie upiększoną przez najlepszych z najlepszych mistrzów, jakich nosiła wtedy ziemia.
Około 430 roku Efez ogłasza na cały świat (znany Grekom świat ma się rozumieć), konkurs na rzeźbę rannej Amazonki, która ma ozdobić świątynie Artemidy. Ilu rzeźbiarzy stawiło się na te artystyczne zawody, nie wiemy. Znamy jednak zwycięzców.
Miejsce pierwsze Poliklet.
To on stworzył kanon proporcji ciała, jakie stosowano przy przedstawianiu postaci. U Polikleta człowiek był podzielony na 8 równych części, a głowa wyznaczała wielkość tej 1/8.
Poliklet znany był gównie z rzeźbienia męskich posągów jak choćby sławnego Doryforosa (Włócznika). Jego Amazonka wygrała. Jego wersja Amazonki jest nieco masywniejsza, bardziej atletyczna niż dwie pozostałe, które zajęły miejsce drugie i trzecie.
Więcej finezji i lekkości ma Amazonka autorstwa Fidiasza, który zajął drugie miejsce.
Tego rzeźbiarza warto zapamiętać, bo to on pracował nad ateńskim Partenonem, stworzył gigantyczny posąg Ateny Partenos z kości słoniowej i złota, a także Zeusa Olimpijskiego.
Trzecim laureatem konkursu został pochodzący z Krety Kresilas. Jednym z jego najlepiej rozpoznawalnych dzieł bez wątpienia jest popiersie Peryklesa.
Piękna świątynia, w której budowę i upiększenie Efezjanie inwestowali przez ponad wiek fortunę, przepadła w 356 roku. Miało się to stać w noc, w którą urodził się Aleksander nazwany Wielkim.
Tej nocy Artemizjon podpalił Herostrates. Ten człowiek z chorą ambicją chciał by go zapamiętano, ale, jako że nic sensownego w życiu nie stworzył, nic godnego zapamiętania, wpadł na jego zdaniem, genialny pomysł. Zniszczył dzieło kilku pokoleń, a tym wyczynem niewątpliwie musiał być zapamiętany. Skazano go na śmierć i zapomnienie. Niestety o ile pierwsze się udało to drugie nie, a szkoda. Jego imię nie stało się też synonimem prostactwa umiejącego jedynie niszczyć.
Dzisiaj mamy plagę takich mini Herostratesów. To ci najczęściej młodzi ludzie w dresie i kapturze na głowie, ganiający z puszką farby po mieście, niszczący swoimi bazgrołami wszystko, elewacje, autobusy. Nic sami nie tworzą, tylko niszczą. Nawet gdy pojawi się na mieście sensowne graffiti, to taki mały ludzik ze sprayem zapaprze to, bo przecież nie umie sam nic oryginalnego stworzyć. Lubię murale, graffiti z przesłaniem lub po prostu dowcipne. Szara miejska przestrzeń może być nimi ożywiona, ciekawsza. Oczywiście, gdy powstają za zgodą właściciela budynku!
Graffiti to bardzo stary sposób wyrażania opinii i emocji przez ludzi. Istniało praktycznie od zawsze. Starożytność nie była wolna od tego typu twórców. Jedni byli zwykłymi wandalami bazgrzącymi esy-floresy na dziełach innych, inni drapali w marmurach swoje „przekazy”.
Jednym z najbardziej znanych dzieł grafficiarza starożytnego z około III wieku n.e. jest tzw. graffiti Aleksamenosa wyryte na ścianie Pałacu na Palatynie.
Postacie ukrzyżowanego osła i człowieka oddającego mu cześć są podpisane jako „Aleksamenos oddający cześć swojemu bogu”.
Nie trzeba być geniuszem, by domyśleć się, o co w takim graffiti chodziło. Jakiś „odważny” Rzymianin ośmieszał Aleksamenosa, wierzącego w boga, który został ukrzyżowany.
No to się rozpisałam o graffiti, ale już wracam do efeskiej świątyni Artemidy.
Odbudowana po wielkim pożarze została okrzyknięta jednym z cudów świata.
Jej rozmiary były imponujące 111 m na 51 m. Była nieco mniejsza od świątyni ufundowanej przez Krezusa, której boki miały po 115 i 55 m. Teraz miała za to podest, by wejść do niej trzeba było wdrapać się na górę po trzynastu stopniach
Do odbudowy świątyni efezjanie znowu zatrudnili najlepszych z najlepszych tego okresu, a mianowicie Praksytelesa, Skopasa i Apellesa.
Dziełem pierwszego jest piękny posąg nazywany Dianą lub Artemidą z Gabii. Diana to rzymska wersja Artemidy. Jeżeli będziesz kiedyś w Luwrze, przyglądnij mu się uważnie. Detale są wykonane perfekcyjnie. Wszystko takie lekkie, finezyjne. Bardzo lubię tę rzeźbę.
Skopas jest twórcą innego posągu, który należy do moich ulubionych dzieł, jakie ludzie kiedykolwiek stworzyli. Jego Menada, o której jedni mówią że szaleje, inni, że tańczy, powoduje, że co jakiś czas chwytam za ołówek, węgiel lub co tam mam pod ręką i ją szkicuję. Jest w niej coś dzikiego i pasja, którą widać w odrzuconej w bok głowie, ruchu ud.
Apelles był przez starożytnych i jest przez dzisiejszych historyków uznawany za najwybitniejszego malarza dawnej Grecji. Jego dzieła nie zachowały się do naszych czasów więc pozostaje wierzyć na słowo.
Świątynia efeska w swoim hellenistycznym kształcie, uznawana za jeden z cudów świata przetrwała do najazdu Gotów w 263 roku.
Goci mieli swoje ziemie na północy Europy. Historycy starożytni i współcześni nie są jednak zgodni, czy była to Skandynawia, czy raczej Pomorze i ziemie na wschodnim brzegu Wisły. W ciągu kolejnych 7 wieków lud ten rozleje się po Europie i Północnej Afryce.
Po przejściu Gotów z Artemizjonu zostały gruzy. W jakimś stopniu jednak sanktuarium było używane nadal do 401 roku, gdy miało być zniszczone ostatecznie, a raczej zrównane z ziemią przez chrześcijan.
Dzisiaj wszystko, co z tego cudu starożytnego świata zostało to jedna potrzaskana kolumna i fundamenty ołtarza.
Tyle emocji było związane z tym miejscem, tyle wysiłku włożono by było najpiękniejsze, tyle modlitw, ofiar tu złożono, a wszystko co zostało to trawa, krzaki i jedna potrzaskana kolumna. Smutne i ucierające nosa ludzkim wysiłkom.
Beata
Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij go dalej.
Chcesz być informowany o nowych wpisach na Podkopie subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).
Pomożesz mi w utrzymaniu i rozwoju Podkopu stawiając mi „kawę” 🙂
Brak komentarzy
Komentarze trzymające się tematyki artykułów na Podkopie są publikowane niezależnie od tego, czy są pozytywne czy negatywne. Te zawierające wulgaryzmy, hejterskie, spamujące linkami niezwiązanymi z komentowaną treścią, nie są publikowane. Obrażanie innych komentujących, osoby wymienione w artykule lub mnie, autora Podkopu, zaowocuje blokadą konta.